O mnie

w różnego rodzaju ligi fantasy bawię się od 2002 roku. Na poczatku była to bardzo fajna gra (nie pamietam nazwy) w której codziennie należało wybrać swoją piątkę graczy (spośród wszystkich graczy nba) i trenera nie przekraczając przy tym budżetu 100 punktów. Potem przez szereg sezonów grałem w ligach roto. W ubiegłym roku po raz pierwszy zagrałem w H2H i musze przyznać, że ta formuła najbardziej mi się podoba. W sezonie 10/11 gram w czterech ligach (w tym 3 h2h i jedna - niezmiennie ta sama od lat - roto). Zapraszam do dyskusji wszystkich NBA freaks!;)

czwartek, 29 grudnia 2011

Fantasy kings 28.12.2011

Dziś w nocy mieliśmy sporo meczów a co za tym idzie sporo wybitnych występów. Kto był dziś najbardziej wartościowym graczem fantasy? Odpowiedź jest poniekąd zawarta w tytule tej notki ;)

Był to też dzień kilku spektakularnych upadków i te też dziś postaram się opisać. Do dzieła!

POINT GUARD:
1. Brandon Knight (10/13 FG; 3 3P; 1 REB; 6 AST; 2 STL; 2 TO; 23 PTS) Fantasy Ratio 126,6
2. Jarrett Jack (8/17 FG; 5/5 FT; 4 REB; 9 AST; 1 STL; 2 BLK; 1 TO; 21 PTS) FR 100,4
3. Daniel Gibson (3/4 FG; 2 3P; 6 REB; 3 AST; 2 STL; 1 BLK; 1 TO; 8 PKT) FR 97,8
4. James Harden (5/11 FG; 7/9 FT; 3 3P; 7 REB; 2 AST; 1 STL; 0 TO; 20 PTS) FR 95,5
5. Ben Gordon (9/19 FG; 3/4 FT; 4 3P; 4 AST; 1 STL; 2 TO; 25 PTS) FR 89,9

SHOOTING GUARD:
1. Manu Ginobili (6/10 FG; 7/7 FT; 5 3P; 3 REB; 6 AST; 5 3P; 1 STL; 0 TO; 24 PTS) FR 159,4
2. Andre Iguodala (5/7 FG; 3 3P; 2/2 FT; 4 REB; 6 AST; 4 STL; 1 TO; 15 PTS) FR 148,8
3. Brandon Rush (7/13 FG; 3/4 FT; 2 3P; 6 REB; 2 AST; 2 STL; 2 BLK; 1 TO; 19 PTS) FR 117,0
4. Nick Young (6/12 FG; 6/6 FT;  3 3P; 2 REB; 4 AST; 0 TO; 21 PTS) FR 98,1
5. Gerald Henderson (10/19 FG; 1 3P; 4 REB; 4 AST; 2 STL; 2 BLK; 4 TO; 21 PTS) FR 85,9

SMALL FORWARD:
1. LeBron James (13/23 FG; 9/9 FT; 6 REB; 7 AST; 3 STL; 2 BLK; 2 O; 35 PTS) FR 164,5
2. Kevin Durant (10/17 FG; 10/11 FT; 2 3P; 8 REB; 3 AST; 2 BLK; 2 TO; 32 PTS) FR 133,3
3. James Johnson (3/7 FG; 8 REB; 2 AST; 6 STL; 2 BLK; 1 TO; 6 PTS) FR 120,1
4. Marvin Williams (4/8 FG; 7/10 FT; 2 3P; 8 REB; 2 AST; 2 STL; 1 BLK; 0 TO; 17 PTS) FR 102,1
5. Richard Jefferson (8/9 FG; 3 3P; 4 REB; 1 AST; 2 TO; 19 PTS) FR 96,9

POWER FORWARD:
1. Al Harrington (8/11 FG; 2 3P; 7 REB; 4 STL; 3 TO; 18 PTS) FR 111,6
2. Paul Millsap (6/9 FG; 1 3P; 8 REB; 1 AST; 2 STL; 1 TO; 13 PTS) FR 85,8
3. Carl Landry (6/9 FG; 8/8 FT; 11 REB; 1 BLK; 2 TO; 20 PTS) FR 81,9
4. Boris Diaw (7/14 FG; 2 3P; 16 REB; 8 AST; 1 STL; 1 BLK; 6 TO; 16 PTS) FR 79,9
5. Blake Griffin (11/19 FG; 6/8 FT; 9 REB; 2 AST; 1 TO; 28 PTS) FR 71,2

CENTER:
1. Nene (10/13 FG; 5/5 FT; 7 REB; 2 AST; 3 STL; 2 BLK; 1 TO; 25 PTS) FR 158,9
2. Al Horford (4/9 FG; 3/4 FT; 10 REB; 2 AST; 2 STL; 2 BLK; 0 TO; 11 PTS) FR 86,7
3. Greg Stiemsma (1/2 FG; 4 REB; 6 BLK; 2 PTS) FR 81,0
4. JaVale McGee (7/11 FG; 1/2 FT; 12 REB; 2STL; 1 BLK; 2 TO; 15 PTS) FR 79,2
5. Marc Gasol (5/10 FG; 6/7 FT; 12 REB; 2 BLK; 16 PTS) FR 78,8

A takiej piątki wolelibyście unikać podczas wczorajszego ustawiania swojej drużyny:
PG - Steve Nash (2/11 FG; 1 AST; 6 TO; 4 PTS) FR -74,5
SG - Jordan Crawford (0/6 FG; 1/2 FT; 1 REB; 1 AST; 3 TO; 1 PTS) FR -55,4
SF - Marquis Daniels (3/12 FG; 0/2 FT; 3 REB; 1 AST; 1 TO; 6 PTS) FR -35,2
PF - Andray Blatche (2/13 FG; 0/1 FT; 4 REB; 1 AST; 1 TO; 4 PTS) FR -42,1
C - Amare Stoudemire (5/14 FG; 6/10 FT; 10 REB; 1 STL; 4 TO; 16 PTS) FR -11,7

środa, 28 grudnia 2011

Fantasy kings 25-27.12.2011

W tym sezonie postaram się dość regularnie opisywać najlepsze występy graczy pod kątem fantasy.
Dziś zestawienie zbiorowe za pierwsze trzy dni sezonu.
Przedstawię top 5 zawodników na każdej pozycji, przy czym wybolduje tych, którzy zagrali więcej niż 1 mecz.

POINT GUARD:
1. Ty Lawson (10/15 FG; 4/4 FT; 3 3P; 4 REB; 4 AST; 3 STL; 2 TO; 27 PTS) Fantasy Ratio 154,1
2. Andre Miller (6/8 FG; 4/4 FT; 2 3P; 5 REB; 5 AST; 3STL; 1 BLK; 3 TO; 18 PTS) FR 131,9
3. Jose Calderon (5/9 FG; 2/2 FT; 3 3P; 6 REB; 11 AST; 1 TO; 15 PTS) FR 103,9
4. Chris Paul (7/12 FG; 5/6 FT; 1 3P; 2 REB; 9 AST; 2 STL; 2 TO; 20 PTS) FR 94,4
5. Rodney Stuckey (5/11 FG; 5/5 FT; 2 3P; 3 REB; 6 AST; 2 STL; 1 BLK; 3 TO; 17 PTS) FR 92,3

SHOOTING GUARD:
1. Andre Iguodala (7/14 FG; 4/5 FT; 4 3P; 8 REB; 3 AST; 4 BLK; 2 TO; 22 PTS) FR 138,9
2. Manu Ginobili (7/15 FG; 7/8 FT; 3 3P; 5 REB; 4 AST; 3 STL; 1 BLK; 2 TO; 24 PTS) FR 132,2
3. Ray Allen (7,5/12 FG; 5/5 FT; 4 3P; 3,5 REB; 3,5 AST; 1 STL; 3,5 TO; 24 PTS) FR 113,4
4. Caron Butler (4/10 FG; 2/3 FT; 1 3P; 10 REB; 4 AST; 3 STL; 11 PTS) FR 87,1
5. Dwyne Wade (9,5/18 FG; 6/8 FT; 4,5 REB; 7 AST; 1,5 STL; 2,5 BLK; 4 TO; 25 PTS) FR 84,7

SMALL FORWARD:
1. Carmelo Anthony (10/17 FG; 13/15 FT; 4 3P; 8 REB; 3 AST; 2 STL; 1 BLK; 5 TO; 37 PTS) FR 152,7
2. Vladimir Radmanovic (5/9 FG; 4/4 FT; 3 3P; 3 REB; 5 AST; 4 STL; 1 TO; 17 PTS) FR 141,3
3. Lebron James (10/16,5 FG; 11,5/14 FT; 8 REB; 5,5 AST; 2 STL; 1,5 BLK; 3 TO; 31,5 PTS) FR 120,3
4. Gerald Wallace (8/12 FG; 6/7 FT; 1 3P; 8,5 REB; 3 AST; 1 STL; 1 BLK; 2,5 TO; 23 PTS) FR 103,0
5. Luol Deng (8,5/17 FG; 3,5/4 FT; 1 3P; 8,5 REB; 2 AST; 2 STL; 1 BLK; 2 TO; 21,5 PTS) FR 94,7
6. Kevin Durant (11,5/21 FG; 6,5/9 FT; 2 3P; 5 REB; 4,5 AST; 1,5 STL; 3 TO; 31,5 PTS) FR 94,6

POWER FORWARD:
1. Ed Davis (7/7 FG; 7 REB; 2 AST; 2 BLK; 14 PTS) FR 101,8
2. Ryan Anderson (6/13 FG; 4 3P; 7,5 REB; 1 AST; 1 STL; 0,5 BLK; 1 TO; 16,5 PTS) FR 100,8
3. Amir Johnson (5/7 FG; 3/4 FT; 13 REB; 3 AST; 1 STL; 3 BLK; 3 TO; 13 PTS) FR 92,5
4. LaMarcus Aldridge (11,5/20 FG; 3,5/5 FT; 7,5 REB; 1,5 AST; 2 STL; 1,5 BLK; 1,5 TO; 24,5 PTS) FR 90
5. Markieff Morris (2/5 FG; 2/2 FT; 1 3P; 9 REB; 2 AST; 2 STL; 2 BLK; 1 TO; 7 PTS) FR 87,9

CENTER:
1. Amare Stoudemire (8/11 FG; 3/4 FT; 2 3P; 6 REB; 2 AST; 2 STL; 2 BLK; 1 TO; 21 PTS) FR 140,0
1. Spencer Hawes (5/9 FG; 14 REB;  9 AST; 2 STL; 1 BLK; 1 TO; 10 PTS) FR 104,1
2. Samuel Dalembert (5/6 FG; 5 REB; 2 STL; 3 BLK; 1 TO; 10 PTS) FR 100,0
3. Roy Hibbert (6/11 FG; 4/5 FT; 14 REB; 2 AST; 3 BLK; 1 TO; 16 PTS) FR 92,3
4. Kris Humphries (6,5/11 FG; 3/4 FT; 11 REB; 1 AST; 1 STL; 0,5 BLK; 0,5 TO; 16 PTS) FR 74,5

Generalna uwaga jest taka, że oczywiście ci, którzy grali 2 lub 3 mecze mieli zdecydowanie cieższe zadanie dostać się do tego rankingu. Szansa na to, że Spencer Hawes, Roy Hibbert czy Sammi Dalembert będą dostarczać takich statystyk w każdym spotkaniu są delikatnie rzecz ujmując niewielkie. Podobnie w przypadku Markieffa Morrisa, Radmanovica czy Stuckey'a. Natomiast nie lekceważyłbym duetu wysokich z Toronto. Ed Davis i Amir Johnson już pod koniec ubiegłego sezonu udowadniali, że potrafią być bardzo przydatnymi posiłkami w fantasy, szczególnie jeśli chodzi o FG  i REB.

Najbardziej czytelna sytuacja jest wsród SF, gdzie w pierwszej szóstce (zrobiłem wyjątek gdyż Duranta dzieliło od Denga jedynie 0,1 FR) znajduje się pięciu czołowych niskich skrzydłowych fantasy. Podejrzewm, że gdyby nie kontuzja to widzielibyśmy w tym towarzystwie także Paula Pierce'a.

wtorek, 27 grudnia 2011

draft # 4 - liga h2h sznurowadło

W ubiegłym roku udało mi się wywalczyć awans do pierwszej ligi h2h na sznurowdle. W tym sezonie zamierzam powalczyć o medal w gronie najlepszych dlatego przygotowałem się solidnie do draftu i opracowałem kilka scenariuszy - w zależności od zawodnika od jakiego rozpocznę budowanie składu. Scenariuszy było 4 gdyż zakładałem, że jeżeli będę wybierał w pierwszej czwórce do rozpocznę od kogoś z grupy: CP3, Durant, James, Love, natomiast jeśli niżej to liczyłem, że uda mi się wziąć Howarda. Love i Durant oznacza w zasadzie podobną taktykę czyli zbieranie FG, FT, 3P, REB, PTS i ewentualnie TO.
Ostatecznie wylądowałem na dwójce i do mojego składu trafił LeBron (z jedynką poszedł Durantula).
A oto mój ranking, uwzględniający już budowanie składu "pod" Jamesa czyli z naciskiem na FG, 3P, REB, AST, STL, PTS.


1. LeBron James - z numerem 2 trudno byłoby wybrać kogoś innego. Wszechstronność jaką daje w budowaniu składu LBJ jest trudna do wyrównania przez jakiegokolwiek innego gracza. Drugi strzelec ligi, 7,5 zbióki nie powstydziłby się niejeden center/PF; 7 asyst to wynik z top 10 ligi, 1,6 przechwytu to również solidna zaliczka, do tego FG na poziomie 51% przy ilości rzutów jaką oddaje robią z niego jednego z czołowych zawodników poprawiających FG. Dodatkowo nie jest on też jakimś wybitnym niszczycielem FT, rzuca solidne 76% i trafia 1,2 trójki na mecz i tak naprawdę jedynymi słabszymi punktami są bloki i straty. na koniec przypomnę tylko, że Bronek ma wiele do udowodnienia i ten sezon powinien być w jego wykonaniu MOCNY. Aha, czy wspominałem, że to cyborg, który nie zna słowa "kontuzja"?

2. Do Lebrona bardzo pasuje nowy franchise player Hornets czyli Eric Gordon. Niektórzy mogą stwierdzić, że wybór z nr 23 jest przedwczesny, ale to mojej taktyki Eric pasuje doskonale. Poza tym ma on niesamowity upside i tak naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić co mogłoby go ograniczyć w Hornets. Eric to (wg stat z zeszłego roku, które liczę że jeszcze poprawi) 22,3 PTS; 3 REB; 4,5 AST; 1,3 STL; 1,9 3P; 45% FG I 83% FT.

3. Koljnym puzzlem pasującym do mojej układanki z napisem LBJ jest Rudy Gay. Rudy ubiegły sezon podobnie jak Eric Gordon miał skrócony z powodu kontuzji, ale i tak notował w nim bardzo dobre 20 PTS; 6 REB, 3 AST; 1,7 STL; 1,1 BLK; 1,1 3P; 47% FG I 81% FT. W tym momencie byłem dość mocno ustawiony w punktach, trójkach i przechwytach. W dwóch koeljnych pickach planowałem wzmocnić się w zbiókach i asystach oraz FG.

4. Nene - nie jest to gracz, który by mi tu jakoś wybitnie pasował, ale wartosciowi wysocy się powoli zaczęli kończyć i musiałem sięgnąć po Nene, który powinien być motorem napędowym Nuggets i tym samym bardzo pomóc mi w FG i REB. Dodatkowom jak na centra rzuca przyzwoite 71% z linii i dostarcza 2 asysty i 1,1 stila oraz prawie 15 punktów na mecz.

5. Tony Parker - tak jak pisałem wyżej pora nawyższa zatroszczyć się o PG a podobnie jak w przypadku centrów Ci z najwyższej półki, dostarczający po 8+ asyst już dawno znaleźli właścicieli. Kto zatem będzie lepiej pasował do mojej taktyki niż Tony (na którego notabene polowałem już w kilku innych ligach, niestety bezskutecznie). Parker ma jeden z najwyższych FG wśród rozgrywających (52%) co w połączeniu z Nene i LBJ'em powinno mi zapewnić dominację w tej kategorii. Nieźle też zbiera (3) i asystuje (6,6), przechwytuje tak sobie (1,1) ale tą kategorię mam już dość dobrze obstawioną przez pierwsze 3 wybory. Dostarcza też sporo punktów (17,5) a w tym roku patrząc na zmniejszającą się rolę Duncana i doskonałą formę Tonego na eurobaskecie i w lidze francuskiej spodziewam się jeszcze większej ilości punktów z jego strony.

6. Wes Matthews - Wes to kolejny młody gniewny gracz z potencjałem na rozwój, ale przy tym już z uznaną w lidze marką i etatem startera w Blazers. Tutaj też spodziewam się progresu względem ubiegłego roku a staty jakie wykręcał Matthews to: 16 PTS; 3 REB, 2 AST; 1,2 STL; 1,9 3P; 45% FG I 85% FT

7. Lamar Odom - niestety patrząc na dwa pierwsze występy LO jak i całej drużyny Dallas nasuwa się pytanie o potywację gracza oraz chemię w drużynie. Wierzę jednak że pokaże on dlaczego jest najlepszym rezerwowym ubiegłęgo sezonu a już od wielu lat jest wymieniany w gronie faworytów do tej nagrody. Lamar to przede wszystkim wszechstronność: 15 PTS; 9 REB; 3 AST; 0,8 3P; 53% FG; 68% FT. Skuteczność z linii trochę słaba ale nadrabia zdecydowanie w innych kategoriach

8. Jose Calderon - Kolejne wzmocnienie w asystach i zarazem jedyny tak nisko notowany gracz, który dostarcza blisko 9 asyst na mecz. Pierwsze spotkanie Raps napawa optymizmem. Jose ma tam komu dogrywać piłki (DeRozan, Davis, Johnson, Bargnani) i liczę że to właśnie będzie robił a także, że utrzyma swoje skuteczności z zeszłego roku czyli 45% FG I 85% FT. Można też liczyć od niego na ok 1,2 przechwytu i 0,8 trójki na mecz.

9. Nicolas Batum - wybrałem kolejnego młodego Blazera, który wprawdzie będzie głównie wspomagał z ławki Wesa Matthewsa i Geralda Wallace'a ale myśle, że swoje dołoży. Jego główne atuty to: 12,5 PTS; 4,5 REB; 1,5 3P; 0,9 STL, 46% FG I 84% FT. SOlidny i wyrównany gracz jak na 98 pick.

10. Landry Fields - Debutancki sezon miał w Knicks bardzo mocny. Często w rookie rankings przewijał się w najlepszej dwójce, trójce. Myśle, że ten sezon będzie jeszcze lepszy a Fields najbardziej przyda mi się w: 50% FG; 77% FT; 6 REB; 2AST; 1 STL; 1 3P; 10 PTS

11. Amir Johnson - liczyłem prawdę mówiąc, że Amir będzie miał przypisaną pozycję centra i tym samym zostanie moim drugim środkowym (z różnych dziwnych przyczyn draftowaliśmy na espn a gramy na yahoo a jak wiadomo w obu platformach przypisane graczom pozycje różnią się czasem dość mocno). Niestety jest tylko PF i nie jest to dla mnie dobra wiadomość. AMir to jednak przede wszystkim bardzo dobre procenty: 57% FG i 79% FT a poza tym zbiórki (6,5). Powinien dostarczać też średnio te swoje 10 punktów na mecz.

12 i 13.  Ostatnie dwa picki przeznaczyłem na George Hilla i Josha McRobertsa ale już w tej chwili tego drugiego w skłądzie zastąpił Chuck Hayes a pierwszego (z tego co pamietam) Brandon Rush. Z resztą rotacja tych 2,3 ostatnich wyborów w drafcie jest zawsze na tyle duża, że nie ma sensu w tym momencie się nad nimi rozpisywać.

Tradycyjnie zrobiłem analizę opartą na statach z sezonu 2010-11, wyłączając rookies i innych graczy, tak aby każdej z drużyn liczyły się staty 10 graczy. Poniżej wyniki:


Hm, no tak, znów wychodzi na to, że jestem najlepszy :)
Sam jestem cholernie ciekaw jak te moje analizy przełożą się na wyniki. Wiadomo, że to tylko prognoza, zakładająca utrzymanie stat z zeszłego roku i nie biorąca pod uwagę debiutantów. Swoją rolę odegrają też kontuzje. Nie mniej jednak w tej lidze akurat udało mi się uniknąć graczy wiekowych takich jak choćby Kidd, Pierce, KG, Allen którzy w większości rankingów mają jeszcze sporą wartość ale istnieje duże ryzyko, że ich staty będą raczej szły w dół plus ryzyko kontuzji w zagęszczonym sezonie jest większe.

Moi gracze powinni raczej poprawiać swoje zeszłoroczne osiągnięcia.
Jeśli chodzi o poszczególne kategorie to moja siła przedstawia się następująco:
FG - wygrywam 9 z 11 pojedynków
3P - wygrywam wszystkie 11 pojedynków
FT - 4 z 11
REB - 3 z 11 (największe rozczarowanie, ale niestety jeśli najlepszym zbierającym jest Odom a jedynym centrem Nene, którego ciężko nazwać królem zbiórek to tak to się musiało skończyć. Będę musiał jakoś tą kategorię łatać.)
AST - wygrywam wszystkie 11 matchupów
STL - 10 z 11 matchupów zwycięskich
TO - wygrywam 4 z 11 pojedynków
BLK - przegrywam wszystkie :)
PTS - wygrywam 9 z 11 pojedynków

Zasadniczo jak widać w tej lidze trzymałem się dość mocno moich założeń i w 5 kategoriach powinienem być naprawdę mocny (FG;3P;AST;STL;PTS). Trochę zawaliłem zbiórki, ale przecież w H2H do wygranej wystarczy 5 kategorii :) Ta szósta miała być bardziej zabezpieczeniem i tak też traktuję zbiórki, straty i FT.

piątek, 23 grudnia 2011

Liga ROTO

Trzecia z moich lig to ta sama od 7 lat liga ROTO. Dziesięć kategorii, z czego dwie dość nietypowe (PF oraz skuteczność za trzy zamiast trafionych trójek). Jako, że jest to liga roto to taktyka polegająca na skupieniu się na 5,6 kategoriach i odpuszczaniu pozostałych nie przynosi tu zbyt dobrych efektów. Grając w ten sposób możesz co najwyżej być ligowym średniakiem. Aby liczyć się w walce o zwycięstwo trzeba być brardzo wszechstronnym i nie oddać rywalom za wiele w trzech kategoriach procentowych.

Zatem przygotowując mój ranking do draftu postanowiłem traktować wszystkie kategorie tak samo. Oczywiście w przypadku skuteczności zastosowałem tą samą metodę, którą wykorzystałem w poprzednich draftach czyli sprawdziłem jak statystyczny mecz każdego gracza wpłynąłby na skuteczności hipotetycznej drużyny rzucającej z ligową średnią skutecznością (zabrzmiało skomplikowanie:)). Oto rezultat:

Niektórych może dziwić tak wysoka pozycja Pau Gasola, Duncana czy Garnetta, ale trzeba pamiętać jak efektywni są to ciągle gracze, jak mało strat i fauli popełniają i jak dobre ciągle mają wskaźniki skuteczności i zbiórek. Los przydzielił mi 6 numer co przyjąłem z entuzjazmem, gdyż lubie wybierać w środku stawki. Bardzo chciałem zacząć budowanie składu od kogoś z grupy: Gasol, James, Durant, Paul i Love. Oczywiście wszyscy poza Gasolem zostali wybrani w pierwszych 4 rundach. Na moje szczęście z 5 poszedł Rose i mogłem spokojnie zasilić mój skład najlepszym graczem wg mojego rankingu czyli Pau Gasolem. Mam świadomość że nie jest to gracz najmłodszy i perspektywiczny i być może nie powtórzy takiego sezonu jaki miał rok temu. Jestem jednak prawie pewien, że jego liczby nie spadną jakoś drastycznie a jako, że jest to gracz nie łapiący kontuzji to chyba nie mogłem lepiej zacząć tego draftu.

W drugiej rundzie planowałem wzmocnić się w asystach i stealach czyli innymi słowy wybrać jakiegoś czołowego PG. Jednak jako, że na stole ciągle był dostępny mój drugi ulubiony w roto wysoki gracz to postanowiłem zmienić zdanie. Tym samym do mojego składu trafił Al Horford. Al w moim rankingu zajmuje miejsce 9, wybrałem go z 19stką. To aż 10 pozycji wyżej. Tym samym zapewniłem sobie dość duży komfort w FG i FT oraz w REB, jednocześnie pozyskując dwóch wysokich, którzy dostarczają wspólnie 7 asyst na mecz! Dodać do tego trzeba 1,5 przechwytu i 2,5 bloku na mecz jak również 34 punkty przy zaledwie 5 faulach i niewiele ponad 3 stratach na mecz!

Mój trzeci wybór musiał zatem zostać wykorzystany na gracza z pozycji PG,SG,SF. Zdecydowałem się na Iguodalę a to głównie przez jego wszechstronność. 6 asyst i 6 zbiórek? Taki zestaw poza Iggym może dać tylko jeden zawodnik. Jest nim LBJ. Poza tym Iggy pomaga znacznie w przechwytach (1,5), coś tam zablokuje (0,6), nie jest wprawdzie scorerem (ponad 14 pkt) i trochę rani skuteczności, ale za to mało traci piłkę (2,1) i fauluje (1,6). Powiem tak: co roku w którejś z lig mam Iggy'ego i dobrze na tym wychodzę, oczywiście pod warunkiem, że jest zdrowy.

Runda czwarta. Na razie zawodnik nie był jeszcze liczony, sam zadał kilka mocnych ciosów i pewnie prowadzi na punkty ;) No i pierwszy niezbyt pewny wybór :( Niestety w międzyczasie zniknęło z puli kilku graczy których chcialem przygarnąć (głownie mam na myśli Nasha i Joe Johnsona). Znów przymierzałem się do PG ale wyszło tak, że skończyło się na SF - Luol Deng. Jest to koleny bardzo wszechstronny gracz w mojej drużynie (17,5 pkt, 6 zb, 3 ast, 1 stl, 0,6 blk) z niezłymi procentami i niewielką ilością strat (1,9) i fauli (2,0). Wciążjednak brakuje PG!!

Runda piąta: zawodnik wchodzi na ring lekko zamroczony, ale jednak wciąż pewnie prowadzi na punkty i jest faworytem starcia. I znów niespodziewanie wyprowadza cios prosto z wagi cieżkiej - Marc Gasol! Poprostu nie mogłem się oprzeć! Wybór Marca z numerem 54 traktuję jako steal. Liczę na dalszy rozwój młodszego z braci i poprawę i tak już bardzo solidnych cyferek (12 pkt, 7 zb, 2,5 ast, 1 stl, 1,7 blk) oraz skuteczności. Marc trochę więcej fauluje (3,3) ale w zestawieniu z resztą ekipy myśle, że w tej kategorii jestem bezpieczny. Straty? Tylko 1,7 na mecz więc tutaj powinno być naprawdę nieźle.

Runda szósta: teraz już naprawdę byłem przyciśnięty do muru, albo trzymając się terminologi bokserskiej, zepchnięty na liny i musiałem za wszelką cenę wziąć PG! Niestety mój faworyt Tony Parker zniknął jeden wybór przede mną!! Tym samym zemścił się na mnie kolega, któremu sprzątnąłem sprzed nosa obu braci Gasol. Wybrałem więc Kidda. Oczywiście wiek i forma jest tutaj jakimś znakiem zapytania, ale z drugiej strony takim znakiem jest już od 3,4 lat a Jason gwiżdże na to i co sezon dostarcza solidnych cyferek a w tym roku poprawił nawet pierścieniem mistrzowskim. Kidd niestety nie pomaga w FG ale majac w składzie dwóch Gasolów i Horforda jestem w stanie z tym żyć. Natomiast pomaga i to bardzo w FT, AST (8,2), STL (1,7) oraz w zbiórkach (4,4 zb od PG??). Kolejny bardzo wszechstronny wybór i kolejny bardzo mało faulujący i tracący piłkę gracz (odpowiednio 1,5 i 2,2).

runda siódma: chciałem zabezpieczyć sobie plecy na pozycji rozgrywającego, wiadomo bowiem, że sam Kidd nie da rady, szczególnie, że najmłodszy już nie jest i kiedyś w końcu może przyjść ten spadek formy lub kontuzja (TFU, TFU). Wybrałem więc Mike Conleya, który był najpewniejszym na tym etapie kandydatem. W zasadzie w moim rankingu był on nawet wyżej niż Kidd bo na 62 miejscu. Mike to przede wszystkim solidne skuteczności (nie psuje żadnej z 3 kategorii) oraz asysty (6,5) i stile (1,8). Ponownie jak na PG bardzo niewiele strat i fauli (po 2,2) oraz bonusowo 3 zbiórki i 14 punktów na mecz. W punktach tradycyjnie będę czerwoną latarnią ligi, ale to nie jest problem.

osiem: Tutaj zdarzyła mi  się pierwsza poważna wtopa. Nie zarejestrowałem jakoś faktu, że AK47 rozważa pozostanie w CSKA i wybrałem rosjanina, który jeśli zdrowy jest prawdziwym skarbem roto (20 miejsce mojego rankingu). Solidne skuteczności oraz oczywiście wszechstronność! 5 zbiórek, 3 asysty, 12 punktów oraz moje ulubione 1,3 stila i 1,2 bloka. Do tego 1,8 strat i tyle samo fauli na mecz. Niestety rosjanina nie mam już w składzie. Wiedząc, że od pierwszych dni muszę rotować kilkoma zawodnikami tak aby znów nie zostać w tyle w ilości rozegranych meczów wyrzuciłem Andreia i pobrałem z FA Battiera.

dziewięć: trochę fantazyjnie, ale będąc bardzo zadowolonym z mojej starting 6 (nie wspominałem jeszcze że w tym roku do tradycyjnych w tej lidze pozycji PG,SG,SF,PF,C dodaliśmy dla urozmaicenia jeszcze UTIL?) mogłem sobie pozwolić na eksperyment na tym etapie. Jeff Teague udowodnił w ostatnich PO, że drzemie w nim potencjał i teraz powinien zostać pełnoetatowym rozgrywającym Hawks. Powinien przełożyć to na solidną porcję asyst i przechwytów a jest to gracz, który nie powinien psuć również żadnej z kategorii procentowych a także TO i PF. Tym samym zakończyłęm spóźnioną nieco rekrutację na pozycję PG.

dziesięć: Varejao. Zdrowy Anderson to kolejny roto-kozak. W ubieglym roku przez kontuzje rozegrał tylko 31 meczów a i tak w moim rankingu zajał bardzo dobre 60 miejsce. Kolejny wysoki, który pomoże mi w FG i REB (prawie 10 na mecz!), nie zepsuje FT (prawie 70%), coś tam ukradnie (0,9) coś tam zablokuje (1,2), zrobi sobie plakat z Wadem ;). Jego staty powinny być tym lepsze, że w Cavs nie ma zupełnie konkurencji, szczególnie po oddaniu JJ Hicksona do Kings.

jedenaście: Carlos Delfino. Potrzebowałem kogoś kto wspomoże na pozycjach SG/SF Iggyego i Denga. Ponadto kogoś kto podciągnie mnie trochę w kategorii w której póki co nie jestem najmocniejszy czyli w trójkach. Carols rzucał w ubiegłym roku 37% zza łuku i mimo, że nie jest to skuteczność fantastyczna to jednak powyżej średniej ligowej a Argentyńczyk tych rzutów oddaje sporo. Poza tym 80% z linii i po raz kolejny wszechstronność: 4 zbiórki, 2,3 asysty, 1,6 stila, mało strat i fauli (1,2 i 1,5).

W 12 rundzie pewnie zaliczyłbym kolejnego stila, niestety wiemy już że Chuck Hayes w tym roku już nie zagra więc kolejny z moich graczy zasilił grono FA. W 13 wybrałem Andre Millera, bardzo niedocenianego gracza, gdyż wielu sądzi, że zostanie on przyćmiony przez Ty Lawsona. Andre najmłodszy już nie jest ale miało już tak być kilka razy i za każdym razem okazywało się, że stary wyga jest na rozegraniu niezastąpiony. 7 asyst, 3 zbiórki, 1,4 przechwytu, bardzo dobre FG i FT to główne atuty mojego ostatniego wyboru.

Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie przeprowadził symulacji dla naszej ligi :)

Wygląda to dość optymistycznie, jednak w roto wiele zależy także od umiejętnych ruchów transferowych, wymian oraz pobrań zawodników z FA. W zeszłym roku gracze tacy jak Lowry, Frye, Afflalo, Gortat byli najczęściej pobierani właśnie jako free agents i decydowali niejednokrotnie o zwycięstwach drużyn, które im zaufały. W tym roku zapewne będzie podobnie, więc czujność jest wysoce wskazana :)

Ja się jednak cieszę, że pozycje wyjściową mam niezłą, szczególnie, że z kluczowych zawodników jedynie Kidd jest graczem wiekowym, po którym można się spodziewać lekkiego spadku formy. Pozostali jeśli nie poprawią swoich statystyk z zeszłego roku to przynajmniej nie powinni ich zepsuć.

Tak jak podejrzewałem, będę bardzo mocny w FG, REB, AST, STL, TO, BLK, PF.
Szczególnie dziwi mnie 12 w blokach bo przecież nie mam żadnego masakratora w tej kategorii. Tak jak wspominałem w punktach jestem w ciemnej dupie ale to już pomału moja tradycja. Po prostu jakoś nie mogę się przekonać do wybierania graczy, którzy poza punktami niewiele innego robią. Napewno polem do poprawy będą dla mnie FT i 3P. Szczególnie w trójkach mam nadzieję umiejętną rotacją FA podciągnąć się nieco do góry, gdyż nie mam jakichś seryjnych strzelców za trzy, którzy by mi tą skuteczność bardzo psuli.

czwartek, 22 grudnia 2011

Draft # 2 - liga h2h espn keeper

Drugi w tym roku draft to liga h2h na espn z dwoma keeperami. Jest to liga, którą dwa lata temu wygrałem a rok temu zostałem wyeliminowany w 1 rundzie przez ekipę z którą wygrałem wszystkie pojedynki w RS :)

Moich dwóch keeperów to tradycyjnie Wade i Curry, co pociąga za sobą dwie konsekwencje. Pierwsza to to, że wybierałem przedostatni bo kolejność jest ustalana przeciwnie do wartości keeperów (większą wartość od moich miała tylko drużyna z Rosem i Howardem w składzie). Druga konsekwencja polega na tym, że musiałem się wpasować z pozostałymi wyborami w te statystyki, w których mocni są Wade i Curry. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku że są to: FG, FT, 3P, AST, STL i PTS (choć FT i 3P zaniża delikatnie Wade). Poniżej wklejam ranking (top 100) graczy, który bierze pod uwagę tylko te 6 kategorii.


Jak wiadomo wybrane przeze mnie kategorie (może z wyjątkiem FG) są domeną graczy niskich, jednak do wypełnienia składu potrzebowałem także centrów i skrzydłowych, stąd moje dwa pierwsze wybory w drafcie poszły właśnie w tym kierunku. Oczywiście wybierając z 19 numerem w drafcie, w którym praktycznie rzecz biorąc nie ma już 40 najlepszych graczy nie można liczyć na cuda :)

Nene i Tyson dostarczą mi przede wszystkim FG na bardzo wysokim poziomie. Razem z Wadem i Currym oznacza to, że będę bardzo ciężki do pokonania w tej kategorii. Kolejny mój wybór padł na DJ Augustina z Charlotte, który mimo konkurencji jaka rodzi mu się w osobie Kemby Walkera powinien dostarczać mi statystyki nie gorsze niż w ubiegłym sezonie. DJ pomoże napewno w asystach, trójkach i stilach. Liczę też na ponad 15 punktów na mecz z jego strony. Hm, Kirilenko... cóż, mimo, że śledzę niusy ze świata nba codziennie jakoś umknęła mi informacja, że Andrei rozważa pozostanie w Rosji. Nim się o tym dowiedziałem, miałem już AK47 w dwóch z czterech lig. W drugiej zasilił już grono wolnych agentów, w lidze espn jeszcze go trzymam i czekam na rozwój wydarzeń. Jeśli wróci do NBA to nie od dzis wiadomo jakim skarbem w fantasy jest Kirilenko, jeden z najbardziej wszechstronnych graczy w lidze i zarazem jeden z zaledwie 4,5 graczy, którzy byli w stanie zbliżyć się chociażby do quadruple-double (pozostali to Gerald Wallace, Josh Smith i Chris Paul).

Derrick Favors to pick trochę na wyrost, ale widzę u chłopaka spory potencjał, który pokazał już w wieku 19 lat jako rookie. Bardzo solidny zawodnik, który napewno pomoże w zbiórkach i FG. Liczę też na więcej punktów z jego strony i mecze przedsezonowe póki co napawają optymizmem.

Kolenje dwa picki Vince i Battier brani byli głównie pod kątem trójek, ale obydwaj też potrafią dostarczyć pewną ilość asyst, steali, punktów nie rujnując przy tym FG i FT (choć tutaj Battier ze swoimi 68% z zeszłego sezonu nie błyszczy).

Enes Kanter to wielka niewiadoma. Czy Turek w ogóle zdoła przebić się do rotacji Jazzmanów, w której pierwsze skrzypce grają Jefferson i Millsap a o swoje na pewno upomną się też Favors i Okur? Nie wiem, ale wielu interesujących opcji na tym etapie draftu już nie było i postanowiłem zaryzykować.

Jordan Farmar to kolejne wsparcie w asystach, stealach i trójkach no i mój trzeci najlepszy wykonawca FT.

Generalnie rzecz ujmując jestem z tej drużyny zadowolony dużo bardziej niz z ubiegłorocznej, ale to akurat nie dziwi, gdyż w zeszłym roku oddałem frajersko mój pierwszy pick za Stephena Currego i zaczynałem wybierać dopiero w 2 rundzie (i to pod koniec), więc jedynymi wartościowymi graczami jakich udało mi się wyciagnąć byli KG i Javale, który był jednak jeszcze wtedy sleeperem i był brany w końcowych rundach draftu.

Pobranie Nene i Tysona oraz Favorsa pozwoli mi także na włączenie się do walki (przynajmniej w niektórych matchupach) w blokach i zbiórkach.
Oczywiście pokusiłem się też o małą symulację sezonu w oparciu o statystyki z zeszłego roku (liczyłem u mnie staty AK47 więc istnieje możliwość, że jeśli Rosjanin nie wróci to mogę się trochę obsunąć w pewnych kategoriach) i oto co mi z tego wyszło:)

Wygląda na to, że najsilniejsze powinny być drużyny Hornets i Dallas a zaraz za nimi moje Miami Heat. Następne w kolejności powinny być Portland, Toronto, Oklahoma, LA Lakers i Chicago.

Jeśli chodzi o moją ekipę to statystycznie rzecz ujmując przegrywam w tej chwili mecze z Dallas, Hornets, Oklahomą (ta druzyna już od zeszłej edycji wybitnie mi nie leży:)) oraz z Portland i Washington. Pozostałe mecze powinienem rozstrzygnąć na swoją korzyść. Oczywiście jest to spojrzenie bardzo uproszczone, gdyż oparte na statach z zeszłego roku. Dodatkowo pewien wpływ będą mieć zapewne debiutanci, aczkowiek w tegorocznej klasie brak jest chyba dominatorów w stylu LeBrona czy Griffina.

Jeśli chodzi o poszczególne kategorie to wygląda to następująco:
FG wygrywam wszystkie 19 matchupów (dodanie Nene i Tysona zrobiło swoje)
3P wygrywam tylko 7 matchupów i może to być problemem, gdyż zakładałem walkę w tej kategorii
FT wygrywam przeciwko 6 drużynom i ponownie nie wygląda to najlepiej bo miała to być moja mocna strona
REB tutaj niespodziewanie na plus, powinienem wygrać 10 z 19 matchupów
AST jestem lepszy od 11 drużyn
STL wygrywam 12 meczów
TO tylko 6 zwycięskich matchupów
BLK trochę niespodziewanie wygrywam aż 14 z 19 razy (ponownie Nene z Tysonem i Wadem robią różnicę)
PTS jestem górą w 11 z 19 matchupów

Jak widac moja taktyka z celowaniem w FG, FT, 3P, AST, STL i PTS nie do końca się sprawdziła, ale tak to czasem jest w ferworze walki:) Szczególnie w tego typu drafcie, w którym uczestniczy aż 20 managerów a najlepszych 60 graczy praktycznie nie ma na stole jeszcze przed pierwszym moim wyborem, ciężko jest zrealizować swoją taktykę i trzymać się sztywno przeddraftowych założeń.

Mimo wszystko, patrząc na moją analizę, powinienem liczyć się w walce o czołowe lokaty. Wiadomo, że czujne oko i refleks przy wyciąganiu "perełek" z FA oraz umiejętne trade'y a także kontuzje odegrają jak co roku bardzo istotną rolę.

środa, 14 grudnia 2011

Nowy sezon fantasy czas zacząć - draft 1 - aukcja h2h

Lockout się skończył. Nadszedł czas aby wrócić do fantasy ball i ja też co za tym idzie postanowiłem wrócić do mojego blogowania. Za oceanem cały czas dzieje się dużo, codziennie docierają do nas transferowe plotki dotyczące głównie Dwighta Howarda i Chrisa Paula. Niejako obok tego największego szaleństwa miało miejsce kilka bardzo ciekawych ruchów. Na pierwszy plan wysuwa się utrata Tysona Chandlera przez Dallas i przechwycenie przez nich Lamara Odoma. Chandler wzmocnił nowojorskich Knicks (czyżby nadszedł czas D-fence w MSG? Nie uwierzę dopóki nie zobaczę na własne oczy! Szczególnie w wykonaniu Melo.), którzy z kolei pozbyli się w ramach amnestii Chauncey'a Billupsa. Big Shot jest już ponoć graczem Clippers i myśle, że jeśli zdrowie dopisze to może być ekipa na półfinał konferencji zachodniej.

Tak więc dzieje się sporo a przecież jeszcze przed nami najważniejsze melodramaty (a raczej cipidramaty i dwightodramaty) tego preseason. Jak w tym wszystkim odnaleźć się ma manager fantasy? Łatwo nie będzie bo wiadomo, że ze zmianami klubów wiąże się zawsze jakaś niepewność jak odnajdzie się gracz w nowym otoczeniu i wpasuje w system gry. Jeśli chodzi o Dwighta to jestem spokojny i wiem, że poradziłby sobie praktycznie w każdym klubie. Natomiast już gra CP3 u boku Kobego (co jeszcze tydzień temu wydawało się faktem) byłaby dla mnie wielką zagadką. Oczywiście są jeszcze "chińscy turyści" a może bardziej "chińscy pesymiści" czyli gracze, którzy nie wierzyli w pomyślne zakończenie lockoutu i wybrali nabijanie statystyk za wielkim murem za całkiem niezłą kasę. Najbardziej ucierpiało na tym Denver, które straciło 3 podstawowych zawodników (Wilson Chandler, JR Smith i K-Mart).

W związku z tymi wszystkimi zawirowaniami najrozsądniej byłoby odłożyć wszystkie drafty jak najbardziej w czasie. Z drugiej strony pewnie większość świrów fantasy gra conajmniej w kilku ligach i później cieżko byłoby zorganizować 4,5 draftów w ciągu 3,4 dni tak żeby wszystkim pasowało. Ja już jestem po moim pierwszym w tym sezonie drafcie. Była to aukcja do 18-osobowej ligi h2h. Pierwszy raz uczestniczyłem w tego typu drafcie i muszę przyznać, że zabawa na prawdę była dobra. Minusem jest czas jaki trzeba poświęcić (draft trwał ponad 3h i mniej wytrwali pod koniec jechali już na autopicku). Mam jeszcze za mało doświadczenia w aukcjach, i pewnie podczas tego draftu popełniłem sporo błędów, ale moją pierwszą obserwacją jest to, że dużo więcej zależy od nas. Jeśli masz naprawdę dobry pomysł na skład i 2,3 kluczowych zawodników, których po prostu musisz mieć u siebie to "sky is the limit" a raczej w tym przypadku limitem jest 200$ które każdy ma na początku. Ja oczywiście jak co roku przygotowałem się solidnie przy pomocy excela i stat z poprzedniego roku. Poniżej ranking graczy, który bierze pod uwagę wszystkie "grające" w tej lidze kategorie czyli (FG%,FT%,3P,REB,AST,STL,BLK,TO,PTS). Tradycyjnie ściągnąłem staty z zeszłego roku i przypisałem im wagi tak aby każda z kategorii była tak samo ważna. Zmianę wprowadziłem tylko jeśli chodzi o skuteczności (FG% i FT%) gdyż system jaki stosowałem w poprzednich latach nie był zbyt dobry ponieważ brałem pod uwagę jedynie skuteczność w procentach. I tak na przykład Tyson Chandler który miał w zeszłym roku skuteczności z gry 65,4% byłby w takim zestawieniu więcej wart niż Dwight, który ma skuteczność 59,3%. W tym roku wziąłem też pod uwagę ilość rzutów jaką zawodnicy oddają i sprawdziłem jaki wpływ miałby każdy gracz na skuteczność fikcyjnej drużyny, która oddała 100 rzutów i trafiła 45,8 z nich (taka jest bowiem ligowa średnia). No i tutaj wychodzi przewaga Howarda, który ze swoimi ponad 13 rzutami na mecz zdecydowanie wyprzedza Chandlera, którzy rzuca średnio tylko 5,5 raza.





Ja osobiście chciałem iść w 5 kategorii: FG,REB,BLK,AST,STL dlatego zmodyfikowałem nieco ten ranking i wziąłem pod uwagę tylko interesujące mnie kategorie (plus punkty ale tylko *50% gdyż stwierdziłem, że dobrze mieć jakieś zabezpieczenie w postaci dodatkowej kategorii w której mój team też będzie niezły). Oto ten ranking:



Moim celem numer jeden był Dwight (co widać wyraźnie powyżej - kolosalna przewaga nad drugim LBJem). Celem numer dwa był Rondo, natomiast opcją rezerwową była walka o LeBrona. Niestety chyba podobny pomysł do mojego miało więcej managerów bo Rondo poszedł bardzo z numerem 13 bardzo jak na mój gust drogo ($56). Walczyłem dzielnie i chyba to ja podbiłem cenę na 55 ale więcej już nie byłem w stanie dać. Pozostała zatem walka o Howarda, który też poszedł drogo ($72) z numerem 16 ale tym razem nie odpuściłem i mam Supermana w swoim składzie.:) Przymierzałem się później do kilku graczy, ale za każdym razem szli oni odrobinę za wysoko jak na mój gust. Nie chciałem wystrzelać się z kasy przy pierwszych trzech wyborach i potem patrzyć bezczynnie jak naprawdę nieźli gracze idą za bezcen. Tym sposobem do mojego składu trafili kolejno:


Pierwsze skojarzenie jakie nasuwa się patrząc na ten skład to: EMERYCI!!
I chyba rzeczywiście troche za bardzo poszedłem w graczy doświadczonych. Na moją obronę mogę jedynie napisać, że są to w większości dość żwawe jeszcze i nie łapiące kontuzji staruszki :) Pierce i Kidd zagrali w ub sezonie po 80 meczów, KG zagrał tych meczów trochę mniej bo 71. Największym "złamasem" w tej ekipie jest Caron Butler, który zagrał tylko 29 razy, ale brałem go na etapie kiedy desperacko potrzebowałem kogoś na pozycje SG/SF. Z perspektywy czasu patrząc być może trzeba było bić się o Tony'ego Allena albo Nicolasa Batuma, którzy poszli odpowiednio za 8 i 14. Ale z drugiej strony Caron w koszykówkę grać umie, miał sporo odpoczynku, więc mam nadzieje, że wyleczył się zupełnie i jeszcze pokaże w nowym otoczeniu, że można na niego liczyć. Być może przepłaciłem  Calderona, ale był to ostatni PG który jest w stanie dostarczyć powyżej 8 asyst i powyżej 1 przechwytu. Niestety asysty rozeszły się w tym drafcie jak ciepłe bułeczki :).

Oczywiście przymierzałem się do młodszych i bardziej perspektywicznych PG. John Wall na ten przykład - uważam że bedzie miał mocny sezon jako drugoroczniak, choć już od debiutanckiego (pod kątem asyst i przechwytów) nie można było nic chcieć. 8,3 i 1,8 to kozackie cyferki jak na debiutanta, 43 dolary to jednak troche za dużo, podobnie jak 56 za Rondo, 55 za DWilla, 35 za Jrue Holidaya, 33 za Lowry'ego, 28 za Parkera czy 20 za Irvinga a już napewno 34 za Lawsona! Dobrą ceną było 24 za Conleya, aczkolwiek nie wiadomo jak bardzo zdeterminowany był jego obecny właściciel żeby go mieć w składzie. Być może gdybym się włączył do licytacji to zakończyłaby się ona na poziomie $30.

Tak czy inaczej postanowiłem zrobić małą symulację i zobaczyć jak wyglądałaby nasza liga gdyby rozegrać mecze każdy z każdym w oparciu o ubiegłoroczne staty. Oczywiście musiałem wprowadzić kilka uproszczeń. Po pierwsze rekordzista wział aż 3 debiutantów do składu, więc aby zapewnić porównywalność danych usunąłem po 4 najgorszych graczy z kazdego ze składów. Oczywiście w "realu" każdy gracz rozegra więcej niż 1 mecz, czasem jest to 2,3,4 mecze w tygodniu. Ja jednak założyłem że kazdy gracz rozegra tylko jeden mecz e moim hipotetycznym "tygodniu". A oto wyniki:



Wiadomo, że jest to tylko symulacja i rzeczywistość może okazać się brutalna. Ja sam już kilka razy płynąłem na tym, że za bardzo ufałem statystykom z zeszłego roku a nie brałem pod uwagę tego, że starsi zawodnicy grają coraz słabiej a młodzi coraz lepiej a w niektórych przypadkach jest to wręcz eksplozja talentu. Zdarzyło mi się też jednak skreślić gracza z powodu wieku (Kidd, Ginobili) a okazywało się później że zaliczali oni rewelacyjne sezony. Zobaczymy jak to będzie w tym roku. Ja jestem jednak dobrej myśli!

ps. jeszcze słówko wyjaśnienia do ostatniej tabelki: poziome linie oznaczają kategorie wygrane, natomiast pionowe linie to kategorie przegrane w danym matchupie.

piątek, 15 kwietnia 2011

I co dalej czyli przegrani sezonu 2010/2011

Do końca Regular Season pozostało około 10 gier dlatego naturalnym jest to, że uwaga skupia się na 16 najlepszych zespołach. W końcu to one będą walczyć przez najbliższe 2 miesiące z hakiem o tytuł i pierścienie mistrzowskie. Wysoce prawdopodobne jest, że będą to: Bulls, Celtics, Heat, Magic, Hawks, Sixers, Knicks i Pacers na wschodzie oraz Spurs, Lakers, Mavs, Thunder, Nuggets, Portland, Hornets i Grizzles na zachodzie. Oczywiście szanse na załapanie się do tego grona mają jeszcze Bobcats , Bucks, Rockets i Suns, jednak biorąc pod uwagę obecną formę i wyniki tych drużyn, jak również ostatnie wyniki ich rywali w walce o Play Offs, są to szanse dość mgliste.
Tak więc kiedy najlepsza szesnastka rozpocznie w połowie kwietnia walkę o tytuł, pozostałe 14 ekip będzie już „wędkowało” gdzieś nad jeziorem Michigan. Które z tych drużyn mają jednak największe szanse na to aby w najbliższych latach odwrócić los i stać się kolejnymi Thunder?
1.       LA Clippers
Już w tym sezonie był moment, kiedy wydawało się, że Kopciuszek z Miasta Aniołów będzie w stanie namieszać w pierwszej ósemce zachodu. Po kiepskim starcie (5-21 do połowy grudnia), Clippers  byli bowiem gorący niczym South Beach. Wygrali 5 z kolejnych 6 meczy i zamknęli rok z wynikiem 10-23. Oczywiście najważniejszym czynnikiem tej przemiany był Blake Griffin, który mimo, że od początku sezonu zachwycał swoją finezją ponad obręczą, to właśnie w okolicy polowy grudnia do określenia „efektowny” dołożył na stałe „efektywny”. W styczniu z rekordem 9-5 byli w czołówce ligi i wydawało się, że Griffin wraz z Gordonem mają szanse poprowadzić Clippers do pierwszych od 2006 roku Play Offs. Niestety w lutym kontuzję złapał Eric Gordon, co przełożyło się na wynik drużyny 2-12. Marzenia o dobrym miejscu trzeba było w tym momencie odłożyć na następny sezon.
Patrząc na pechową czternastkę, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to właśnie Clipps mają przed sobą najbardziej świetlaną przyszłość. Mają w składzie dwie młode, ale już w tej chwili bardzo doświadczone i sprawdzone gwiazdy w osobach Blake Griffina i Erica Gordona. Po kontuzji wrócił w końcu Chris Kaman i udowadnia, że w dalszym ciągu może grać na poziomie, który zapewnił mu udział w meczu gwiazd. Pod nieobecność Chrisa bardzo dobrze radził sobie DeAndre Jordan, młody środkowy, który bardzo dobrze rozumie się z Blake Griffinem – zarówno na jak i poza boiskiem. Drużyna z LA pozyskała też z Cleveland rozgrywającego Mo Willamsa, który mimo, że ostatnio ma spore kłopoty z utrzymaniem się w zdrowiu to jednak wydaje się bardziej godnym zaufania niż niewątpliwie bardziej utalentowany w kierunku prowadzenia gry Baron Davis. Baron mógł być świetnym uzupełnieniem tej młodej drużyny. Doświadczony rozgrywający, który widzi bardzo dużo i potrafi zarówno podaniami jak i rzutami rozstrzygać mecze na styku.  Problemem jednak okazała się tutaj etyka pracy Davisa oraz jego ego. Baron rozpoczął sezon zupełnie nieprzygotowany, ze znaczną nadwagą i jeszcze większą chęcią udowodnienia żółtodziobowi Griffinowi, że to nie on lecz Baron jest liderem tego zespołu. Jednak odpowiedź ze strony organizacji była jasna – stawiamy na Blake’a i to on jest centralną postacią tego zespołu. W efekcie Davis wylądował na trybunach, gdzie miał czas na przemyślenie sprawy oraz na doprowadzenie swojego organizmu do formy meczowej. W międzyczasie rolę pierwszego rozgrywającego powierzono 20 letniemu debiutantowi z Kentucky – Ericowi Bledsoe. Niestety szybko się okazało, że to trochę za wysokie progi dla młodziaka, który nawet w college’u nie był pierwszym playmakerem (zmieniał Johna Walla). Bledsoe pokazał jednak przebłyski talentu i poza oczywistym brakiem doświadczenia i regularności jest to na pewno przyszłość Clippers na tej pozycji.
Dodając do tego kolejnego debiutanta, 20 letniego Al-Farouq Aminu, grającego na pozycji SF mamy obraz tego, jak za rok, dwa wyglądać może pierwsza piątka Clippers.
PG – Bledsoe ’89 rok
SG – Gordon ’89 rok
SF – Aminu ’90 rok
PF – Griffin ’89 rok
C – Jordan ’88 rok
W odwodzie czeka jeszcze jeden rookie, Willie Warren, kolega Blake’a z Uniwersytetu Olkahoma – rocznik 89.
Gordon i Griffin już w tej chwili grają jak doświadczeni gracze. W przyszłym roku dołączyć do nich powinni pozostali z wymienionej wyżej grupy i może to oznaczać, że Clippers staną się nową siłą konferencji zachodniej. Czyżby to oznaczało koniec klątwy zwanej w pewnych kręgach Kliperyzmem?
2.       Houston Rockets
Rakiety walczą jeszcze mimo wszystko o Play Offs, jednak nawet jeśli jakimś cudem uda im się wyprzedzić Memphis to nie ulega kwestii, że znajdują się oni w fazie przebudowy. W Houston już chyba wszyscy pogodzili się z faktem, że Yao nie wróci już do gry. Nie jest to oczywiście dobra wiadomość dla organizacji bo Yao, gdyby był zdrowy, mógłby być kimś takim jak Shaq w najlepszych latach swojej kariery. Uważam jednak, że zakończenie okresu „czekania na Yao” oczyści w pewien sposób Houston i pozwoli im zacząć od początku. A pierwsze kroki już poczyniono. Przede wszystkim pożegnano się z Aaronem Brooksem, zdobywcą ubiegłorocznej nagrody „Most Improved Player”, który po doskonałym ubiegłym sezonie w tym roku zagubił się na całej linii. Zaczęło się od kłopotów zdrowotnych, które pociągnęły za sobą brak wysokiej formy, utratę miejsca w pierwszej piątce i w końcu problemy wychowawcze. Myślę, że definitywnie o przyszłości Brooksa w Houston przesądziły te ostatnie i Aaron musiał przenieść się do Phoenix.
W tej chwili ciężko jednoznacznie oceniać drugi ruch Rakiet, pozyskanie z Memphis centra Hasheema Thabeeta z zamian za Shane Battiera. Tanzańczyk w ekipie Grizzlies był dopiero 3,4 wysokim w rotacji i nie był w stanie przebić się i  pokazać z dobrej strony. Na chwilę obecną jest to jeden ze słabszych draftowych dwójek w historii. Być może Hasheem będzie w stanie, przynamniej w jakimś stopniu odrodzić się w Houston i wykorzystać swoje niebagatelne warunki fizyczne. Wymiana ta była jeszcze jednym sygnałem, że w Houston pogodzono się już z utratą Yao. Podobno wysoko na liście życzeń Rakiet był Marcin Gortat i to właśnie jego chcieli pozyskać w wymianie za Brooksa, jednak Słońca (dla których gra Marcina jest jednym z niewielu powodów do optymizmu) zablokowali ten trade.
Na gwiazdę wyrasta natomiast, do niedawna zmiennik Brooksa, Kyle Lowry. Jest to zupełnie innego typu zawodnik, bardziej nastawiony na kreowanie partnerów oraz na walkę o każdą piłkę w każdej sytuacji. A jeśli dodać do tego mentalność lidera (której ponoć Aaron nie posiadał) to decyzja komu powierzyć rolę pierwszego rozgrywającego staje się dość prosta.
Lowry wraz z Kevinem Martinem tworzą obecnie jeden z lepszych backcourtów NBA. Ten drugi rozgrywa bardzo dobry sezon. Przede wszystkim jest zdrowy, co w poprzednich latach było jego największym problemem. W poprzednich trzech sezonach rozgrywał on maksymalnie 61 meczów. W tym nie opuścił jeszcze żadnego. Poprawił też znacznie skuteczności notując 44% z gry (najwyższa od sezonu 07/08), 39% za trzy (najwyższa od sezonu 08/09) oraz rzutów osobistych 89% (najwyższa w karierze). Pozostałe statystyki utrzymuje na swoim stabilnym poziomie.
Trzecim liderem tej drużyny jest Argentyńczyk, Luis Scola. Ten silny skrzydłowy jest na przestrzeni ostatnich lat najrówniej grającym zawodnikiem Rakiet. W ciągu trzech pierwszych lat gry w NBA nie opuścił on nawet jednego meczu. Na przestrzeni całej kariery Luis trafia solidne 50% z gry oraz 75% z lini osobistych. Ponadto, zbiera regularnie ponad 8 piłek na mecz, notuje około 2 asyst. W tym sezonie poprawił też o ponad 2 punkty swoją średnią, która wynosi teraz 18,3.
Na trójce, po odejściu Battiera, minuty dzielą między sobą dwaj młodzi skrzydłowi Chase Budinger i Courtney Lee. W tej chwili w piątce wychodzi ten pierwszy a Lee daje swojej drużynie bardzo wartościowe minuty z ławki. Tak więc pozycje 1-4 wyglądają w Houston bardzo solidnie i co ważne perspektywicznie. Najgorzej jest niestety na centrze, ponieważ z całym szacunkiem dla najniższego centra świata (Chuck Hayes 6’6”) oraz jego waleczności i wszechstronności, z takim wzrostem nie jest w stanie przeciwstawić się połowie środkowych NBA. Jego zmiennik, Brad Miller to już nie ten sam zawodnik co w czasach Sacramento. Częściej leczy kontuzje niż gra i trzeba się liczyć z tym, że każdy rok przybliża go do końca kariery. Rakiety mają wprawdzie dwóch młodych i obiecujących podkoszowych w osobach Patricka Pattersona (rookie z Kentucky) oraz Jordana Hilla (drugoroczniak z Arizony) jednak przy wzroście odpowiednio 6’9” i 6’10” są oni raczej predestynowani do gry na PF.
Nie jestem przekonany czy Thabeet będzie odpowiedzią na problemy Rakiet ze środkowymi. Co gorsza nie są chyba także przekonani co do tego sami trenerzy. Odsyłając Tanzańczyka zaraz po wymianie do d-league wyrazili się dość jasno. Nasuwa się tylko pytanie: w takim razie po co w ogóle ten trade? Prawdę mówiąc liczyłem ze w Houston Thabeet będzie miał przynajmniej okazję zagrać te 10-15 minut w meczu żeby zacząć się trochę ogrywać w tej lidze. Być może powodem było to, że Shane jest w ostatnim roku kontraktu i w teksasie wiedzieli już, że nie mają zamiaru negocjować z nim nowej umowy. Wiedzieli też że tak dobry defensor i człowiek od czarnej roboty bez problemu znajdzie sobie miejsce pracy u któregoś z condenderów za pieniądze, których oni nie zamierzali mu płacić. Być może takie podejście ma sens. Drużyna jest w przebudowie i zdecydowanie lepiej jest zacząć „ogrywać” młodych Budingera i Lee niż dawać po 30 minut na mecz 33-letniemu już Battierowi. Tak czy inaczej jeśli Thabeet nie przepracuje solidnie lata i nie zacznie spełniać pokładanych w nim oczekiwań to Rakiety będą znów musiały myśleć o pozyskaniu jakiegoś wartościowego środkowego.
3.       Golden State Warriors
Ta drużyna już w tym sezonie posiadała wszelkie zasoby ku temu aby stać się liczącą się siłą konferencji zachodniej. Monta Ellis I Steph Curry zapowiadali się na najlepszy duet obrońców w lidze. Niestety ten drugi zawodzi, gra bardzo nierówno i świetne mecze (za poziomie 30 pkt, 10 ast, kilku przechwytów i bardzo dobre skuteczności) przeplata meczami, które kończy z dorobkiem 5 punktów i 5 strat. Wojownicy mają w składzie jednego z kandydatów do tegorocznej nagrody MIP – Dorrella Wrighta, który rozwinął się niesamowicie w porównaniu do ubiegłego sezonu w Miami Heat. Podporą drużyny miał być David „double-double machine”, lub jak kto woli „wielka nadzieja białych” Lee. W Nowym Jorku gracz ten odznaczał się niebywałą wręcz regularnością. Większość meczy kończył z dorobkiem grubo powyżej 20/10 i przy świetnych skutecznościach zarówno z gry jak i z linii. Niestety w barwach Warriors jego statystyki poszły zauważalnie w dół. O ile w punktach jest to poniekąd zrozumiałe przy takich strzelcach jak Curry, Ellis i Wright to spadek zbiórek naprawdę ciężko racjonalnie wyjaśnić, tym bardziej, że bardzo słabo i bardzo mało gra Andris Biedrins.
Warriors to kolejna drużyna dla której największym problemem jest środek. Tak jak wspomniałem Biedrins gra bardzo słabo a poza tym środkowy rzucający osobiste na skuteczności 16% nigdy nie będzie mocnym punktem drużyny. Na centrze z konieczności grywa częściej David Lee, jednak jego naturalną pozycją jest PF i tu czuje się on najlepiej. Poza tym gdy Lee gra na centrze nie bardzo wiadomo kto miałby zastąpić do na czwórce. Kolejnym fałszywym centrem jest w drużynie z Oakland Luis Amundson, waleczny i nieustępliwy obrońca jednak dość ograniczony ofensywnie zawodnik, który nie posiada talentu na miarę startera w NBA. Jest to raczej gracz z potencjałem na solidnego zmiennika. W połowie sezonu po kontuzji wrócił debiutant, Ekpe Udoh który ostatnio grywa nawet jako pierwszy środkowy. Jest to solidny gracz pod własną deską, dostarcza drużynie sporo bloków i zbiórek i jeśli będzie się prawidłowo rozwijał to ma szanse na stałe przejąć stanowisko pierwszego centra Warriors.
Przyszłość wyglądałaby złoto dla fanów drużyny z Golden State gdyby nie fakt, że ci gracze (może poza Udohem) już w tym sezonie powinni pokazać więcej i przynajmniej być teraz na miejscu Grizzlies i walczyć o Play Offy. Fakt, że tak się nie stało może i powinien niepokoić kibiców.
Naprawdę miałem problem z wyborem kolejnej ekipy. Skierowałem nawet swój wzrok na wschód, jednak nawet przy najszczerszych chęciach ciężko dostrzec tam jakieś pozytywy. O sytuacji w Cleveland nie będę nawet wspominał. Podobnie jeśli chodzi o Toronto czy Detroit. Niewiele lepsze widoki mają kibice w Charlotte i Milwaukee. Szczególnie Ci drudzy grają w tym roku paskudną koszykówkę. W tak słabej konferencji drużyna w której składzie jest Bogut, Jennings, Salmons, Delfino, Gooden, Ilyasova, Maggette, Redd, Douglas-Roberts czy Mbah a Moute powinna walczyć przynajmniej o 5-6 miejsce. Tymczasem Bucks są już praktycznie poza Play Offs i jest to jedno z największych rozczarowań konferencji wschodniej.
New Jersey? Ok., ich największym atutem są miliony ich właściciela oraz fakt, że niedługo grać będą na Brooklynie, co może pomóc ściągnąć do drużyny kilka głodnych sławy i czerwonych dywanów gwiazd. W tej chwili jednak, po raz kolejny drużyna zawiodła. Przed sezonem wydawało się że Brook Lopez, trójka ostatniego draftu Derrick Favors, strzelec Anthony Morrow oraz jakby nie było playmaker formatu All Star – Devin Harris powinni powalczyć o Play Offs. Niestety, co staje się pomału tradycją, Harris dużą część sezonu spędził na leczeniu kontuzji lub na dochodzeniu do formy. Favors początek sezonu miał słabszy co poniekąd zrozumiałe jeśli weźmie się pod uwagę że to 19-latek. Lopez, który miał być liderem tego zespołu i zarazem jednym z najlepszych centrów młodego pokolenia, po raz kolejny (i tym razem chyba definitywnie) przekonał wszystkich, że poza zdobywaniem punktów nie specjalnie umie (chce mu się?) robić cokolwiek innego. Kto by sobie zaprzątał głowę takimi głupotami jak obrona czy zbiórki?? Harrisa i Favorsa już nie ma w Newark. Jest za to Derron Williams i to powinno być chyba uznane za największy sukces i nadzieję na powrót prawdziwej koszykówki do New Jersey. Mogłoby, gdyby nie to, że Deron po sezonie 2011/12 stanie się wolnym agentem i jeśli nie poczuje, że jest w stanie walczyć z Nets o mistrzostwo, może zażyczyć sobie transferu, choćby za miedzę do NY Knicks. Tak więc Prokhorov ma jeden sezon (zakładając optymistycznie, że nie będzie lock outu) aby sprowadzić do miasta kilku wartościowych graczy, którzy przekonaliby Derona do przedłużenia kontraktu z Nets.
Na koniec zostawiłem sobie Wizards ponieważ, choć w tej chwili patrząc na tabelę na to nie wygląda, uważam, że mają oni stosunkowo niezłą pozycję wyjściową. Po pierwsze nie ma już w drużynie najszybszego rewolwerowca na wschód od Missisipi. Po drugie jest młody i piekielnie zdolny rozgrywający John Wall. Nie jest to może w tej chwili mój ulubiony gracz, ma pozersko-narcystyczne zapędy (patrz jego taniec przed jednym z meczów) i daleko mu do etyki pracy i charakteru Derricka Rose’a czy Westbrooka. Jednak jedna z najwyższych w historii średnia asyst wśród debiutantów (blisko 9 na mecz) plus niesamowita dynamika i szybkość sprawiają, że jest to na pewno materiał na wielkiego rozgrywającego. Po transferze Arenasa eksplodował wręcz talent Nicka Younga, który jest jednym z kandydatów do nagrody MIP. Coraz większą regularność pod koszem wykazuje JaVale McGee. Zaczyna być on nie tylko maszyną do bloków, ale także znaczącą siłą ofensywną oraz dostarczycielem solidnej porcji zbiórek. Wielki potencjał pokazuje rookie pozyskany w wymianie z Hawks – Jordan Crawford, który ma niesamowitą łatwość zdobywana punktów. Myślę, że już w przyszłym sezonie backcourt Wall, Crawford, Young będzie stwarzał kłopoty wielu drużynom. Największym problemem tej drużyny jest w mojej opinii samozwańczy lider i all star w jednej osobie czyli Andray Blatche. Moim zdaniem władze WIzards powinni pomyśleć o tym jak najlepiej zhandlować tego pana w przerwie letniej. Jest jeszcze tegoroczny draft, który mimo, że raczej nie będzie najmocniejszy to powinien dostarczyć kilku solidnych graczy a Wizards będą wybierać na 99% w pierwszej szóstce.
Tak więc jak widać na wchodzie raczej cieżko o hura optymizm i tak naprawdę jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że skład Play Offów w ciągu najbliższych kilku lat nie powinien się znacząco zmienić.
Wracając na zachód, rozpocznę od Phoenix Suns. Niestety poza postawą Gortata (tak jak pisałem wyżej) niewiele pozytywów można dostrzec w grze i polityce transferowej Suns. Trzej liderzy drużyny Nash, Hill i Carter mają odpowiednio 37, 39 oraz 34 lata. Paradoksalnie najgorzej z tej trójki wygląda Vince, który zwyczajnie nie jest w stanie dostosować swojego stylu gry do zmieniającej się motoryki. Grant jest w życiowej formie i oglądanie go w akcji to czysta przyjemność, szczególnie, że jest on defensywną siłą Słońc i w każdym meczu kryje praktycznie najlepszego gracza drużyny przeciwnej. Steve poniżej pewnego poziomu nie schodzi i dalej jest liderem NBA w asystach (czapki z głów) jednak obrońcą jest miernym, z każdym rokiem spada też jego średnia zdobycz punktowa. Steve ma jeszcze ważny kontakt na sezon 2011/12 jednak na pewno chciałby jeszcze powalczyć na zakończenie kariery o pierścień mistrzowski. W Suns, którzy wyglądają teraz jak jeden wielki plac budowy, raczej nie będzie to możliwe. Czy w takim razie może się zdarzyć, że poprosi on o wymianę? Jego nazwisko było już łączone z różnymi klubami przy okazji ostatniego, jakże burzliwego trade deadline. Najbardziej sensownym wg mnie wydawał się trade z Hawks w zamian za Josha Smitha, który dubluje się na pozycji PF z Alem Horfordem.  Jeżeli Steve odejdzie z Arizony to straci na tym cała drużyna a w szczególności nasz Marcin, który sam przyznaje, że Nash jest odpowiedzialny za co najmniej połowę jego ogromnego rozwoju. Jasnymi postaciami Słońc są na pewno Channing Frye i od czasu do czasu Jared Dudley. Jest jeszcze w odwodzie Michael Pietrus pozyskany razem z Marcinem i Vincem z Orlando. Niestety nie jest on praktycznie w ogóle wykorzystywany w Phoenix a przecież francuz jest dobrym obrońcą, strzelcem i powinien dostawać więcej szans kosztem choćby nieefektywnego Cartera. Do Słońc trafił także w wymianie za Dragica Aaron Brooks, ubiegłoroczny MIP w tym roku mógłby śmiało kandydować do nagrody Most Regressed Player, gdyby taką przyznawano. Jest to jednak gracz utalentowany i z potencjałem. Problemem dla Słońc i Gortata może być to, że nie jest on typowym playmakerem takim jak Nash. Aaron jest bardziej „shoot first” typem gracza i nie jestem pewien czy jego popisy strzeleckie będą szły w parze z wynikami drużyny.
Podsumowując, przed drużyną z Arizony długi proces przebudowy, który na dobre zacznie się podejrzewam w momencie odejścia/zakończenia kariery przez Steve Nasha.
Niewiele lepiej jest w Utah, gdzie w przeciągu pół roku wszystko zostało dosłownie przewrócone do góry nogami. Wszystko rozpoczęło się wraz z odejściem Boozera do Bulls. Wydawało się jednak, że strata ta została zrekompensowana z nawiązką przez pozyskanie Ala Jeffersona. Niestety Al jest wiecznym przegrywaczem, co potwierdził we wszystkich drużynach w których grał. Mimo niezłych statystyk indywidualnych nie jest w stanie udźwignąć na swoich barkach roli lidera. Kolejny wstrząs przyszedł kilka dni przed trade deadline kiedy to rezygnację złożył Jerry Sloan. Wielu z obecnych graczy sikało jeszcze w pieluchy kiedy Sloan obejmował Jazz jako head coach. Kilkunastu z nich nie było jeszcze na świecie. Wstrząs wtórny nastąpił kilka dni później i nie był bynajmniej łagodniejszy. Jazz zdecydowali się wysłać swojego lidera Derona Williamsa do Nets w zamian za Devina Harrisa i Derricka Favorsa. O ile Favors bardzo dobrze się rozwija i jest duże prawdopodobieństwo że za rok, dwa będzie jednym z czołowych PF w lidze o tyle pozyskanie wiecznie leczącego kontuzje Harrisa ciężko uznać za dobry ruch. Pytanie tylko po co Jazzmanom kolejny PF skoro całkiem niedawno podpisano z Paulem Millsapem kontrakt obowiązujący do końca sezonu 2012/13? Światełkiem w tunelu jest dla Jazz Gordon Harward, biały skrzydłowy, debiutant z Butler, który był jednym z bohaterów ubiegłorocznego final four. Nieźle poczynał sobie także w tym sezonie CJ Miles. I to chyba byłoby na tyle jeśli chodzi o powody do optymizmu w Salt Lake City.
Sacramento – tą drużynę typowałem przed rozpoczęciem sezonu na czarnego konia rozgrywek. Jak widać był to duży błąd. Myślę jednak, że nie byłem jedynym, który taki błąd popełnił. Popatrzmy na skład Królów:
PG – Beno Udrih, solidny rozgrywający, który nie traci dużo piłek i rzuca na bardzo dobrych skutecznościach.
SG – Tyreke Evans – debiutant roku, jeden z bodajże trzech graczy w historii, którzy w swoim pierwszym sezonie w lidze osiągnęli statystyki na poziomie 20/5/5. Pozostali dwaj to MJ i LeBron (nie jestem pewien czy nie było jeszcze jednego takiego graczaJ), wiec towarzystwo doborowe. Wydawało się, że dalszy rozwój, poprawa w skutecznościach oraz ilości strat oraz statystyki w okolicach 24/6/6 będą w kolejnym sezonie czymś naturalnym. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i spowolniony kontuzjami stóp Tyreke zanotował regres we wszystkich praktycznie kategoriach. Zamiast 24/6/6 mamy 18/4.8/5.6 i tylko 57 rozegranych meczów.
SF – na trójce w swoim debiutanckim sezonie bardzo dobrze spisywał się Omri Casspi i w jego przypadku również liczyłem na dalszy rozwój. W odwodzie byli także Donte Green oraz Francisco Garcia.
PF/C – Pod koszem Kings mieli być najmocniejsi od czasów Vlade Divaca i Brada Millera. Do drużyny dołączył Samuel Dalembert, solidny defensor potrafiący także czasem zabłysnąć w ataku. Z numerem 5 w drafcie pozyskano DeMarcus Cousinsa, krnąbrnego dzieciaka lecz zarazem prawdziwy diament z University of Kentucky. Gdyby nie jego trudny charakter i zła sława, która idzie za nim już od szkoły średniej, myślę, że Cousins zostałby wybrany w drafcie 2,3 numery wyżej. Niestety obawy szybko się potwierdziły i DeMarcus miał już spięcia zarówno z trenerem jak i kolegami z zespołu. Poza tą dwójką w przerwie letniej podpisano kontrakt z Carlem Landrym, który w ubiegłym sezonie w Houston był jednym z najbardziej solidnych zmienników ligi. W każdym meczu można było liczyć na jego 15/7 zdobyte na bardzo dobrych skutecznościach oraz przy niewielkiej ilości strat. Niestety w Kings nie przebił się i pod koniec sezonu został wytransferowany do Hornets w zamian za Marcusa Thorntona. Na swoje minuty mógł też liczyć Jason Thompson, który pod nieobecność wymienionej trójki był najpewniejszą opcją podkoszową Sacramento w poprzednim sezonie. Niestety wszyscy podkoszowi Kings zanotowali w tym sezonie regres w porównaniu do poprzednich lat i nasuwa się tu natarczywie pytanie dlaczego? Jedno jest pewne, Paul Westphal pokazał, że nie nadaje się na trenera tej grupy zawodników. Być może jest za miękki aby poradzić sobie z trudnymi charakterami dwójki młodych liderów – Cousinsa i Evansa. Swoją drogą ta dwójka musi zrozumieć jaka odpowiedzialność na nich ciąży i zmienić swoje podejście do gry. Czasy beztroskiej gry w szkole średniej i college’u skończyły się bezpowrotnie. Teraz jesteście na dużym ekranie i czas zacząć zachowywać się jak duzi chłopcy! Ta drużyna w dalszym ciągu ma olbrzymi potencjał a przecież zostanie ona jeszcze wzmocniona kolejnym wysokim pickiem w tegorocznym drafcie. Uważam jednak, że zmiana trenera w okresie letnim to nieodzowny ruch, jaki musi zostać wykonany w Sacramento.
Minnesota – Tak naprawdę największym sukcesem tej drużyny był w mijającym sezonie Kevin Love. Pierwszy biały, najlepszy zbierający sezonu regularnego od 25 lat od czasu Billa Laimbeera. Ponadto, Kevin zwyciężył w tej kategorii ze średnią15,23 zbiórki na mecz – najwyższą od czasów Dennisa Rodmana. Kontynuować? Love poprawił też w tym sezonie rekord Mosesa Malone’a w największej ilości double-double z rzędu. Obecnie ten rekord wynosi 53. Ciągle mało?? Kevin zanotował pierwszy od 28 lat mecz z 30 punktami i 30 zbiorkami. Coś co nie udało się takim graczom jak Barkley, Malone, Shaq, Duncan… Oczywiście, był to mecz przeciwko NY Knick Mike’a no-D Antoniego oraz przeciwko Amare, ale Panowie i Panie! 30/30 to ciągle 30/30!! W ciągu prawie trzech dekad przewinęło się przez tą ligę wielu wybitnych podkoszowych i żadnemu z nich nie udało się osiągnąć tego co osiągnął w tym sezonie biały chłopak z Minnesoty.
Niestety postawa Love’a nie przełożyła się w żaden sposób na postawę Timberwolves, którzy dali się w końcówce sezonu wyprzedzić Cavaliers i zajęli ostatnie miejsce w lidze z rekordem 17-55. Stało się tak mimo niezłej postawy Michaela Beasleya, który w końcu zaczyna pokazywać swój potencjał drugiego wyboru w drafcie. Przebłyski dobrej gry miała też inna dwójka pamiętnego draftu z 2003 roku – Darko Milicic, jednak biorąc pod uwagę co prezentował Darko w swoich pierwszych 6 sezonach gry naprawdę nietrudno było o progres. Nie wiem czy jest to też pocieszenie dla Pistons, którzy muszą żyć ze świadomością, że w ich koszulce mógłby teraz biegać Wade, Melo czy Bosh…
Leśne Wilki dokonały jeszcze jednego, dość ciekawego transferu, pozyskując Anthonego Randolpha z Knicks w zamian za Corey’a Brewera. Randolph to wciąż młody i perspektywiczny gracz, który już w swoim debiutanckim sezonie w GSW pokazywał niejednokrotnie, że stać go na wiele. Niestety w pierwszych dwóch sezonach w barwach Wojowników zabrakło zdrowia. Problemem był też ówczesny trener Don Nelson, który lubił grać piątką składającą się z dwóch rozgrywających i trzech SG/SF. W efekcie Randolph został oddany w wymianie za Davida Lee do Nowego Jorku. Przed sezonem wydawało się, że jest to idealne dla niego miejsce. Szybki, skoczny i dynamiczny Anthony, który może grać na pozycjach PF/C miał idealnie wpasować się do stylu gry Mike’a no-D Antoniego. Niestety z niewiadomych przyczyn, Randolph grywał po kilka minut w meczu. To, że potrafi grać w koszykówkę udowodnił kilka razy w barwach Wolves, gdzie dostał swoją szansę pod nieobecność Kevina Love. Przeciwko Dallas I OKC zagrał dwa dni z rzędu powyżej 35 minut i trafił w tym czasie 23/36 rzutów z gry, 9/9 z linii, zebrał 26 piłek, miał 5 asyst, 3 bloki i 3 przechwyty i zdobył 55 punktów. Moim zdaniem, jeśli dostanie on więcej minut to Leśne Wilki mogą mieć już w przyszłym roku całkiem ciekawy, młody frontcourt w postaci Beasleya, Love’a i Randolpha.
Gorzej niestety wygląda sytuacja na obwodzie i myślę, że tutaj powinni szukać wzmocnień w zbliżającym się drafcie. Jonny Flynn, numer 6 ubiegłorocznego draftu zupełnie w tym sezonie się nie sprawdził, za co po części można winić kontuzję, którą leczył dość długo (pierwszy mecz rozegrał w połowie grudnia). Innym powodem może być bardzo solidna gra na jedynce Luke’a Ridnoura. Z kolei numer 5 tego samego draftu, Ricky Rubio gra dalej w Hiszpanii i wątpliwe jest czy w ogóle zdecyduje się na przyjazd do mroźnej Minnesoty. Jest jeszcze numer 4 tegorocznego draftu, Wes Johnson, ale ten ma podstawowe braki w wyszkoleniu technicznym – słabo mu idzie przybijanie piątki z liderem zespołu (kto nie widział polecam spenetrować Youtube i nadrobić zaległościJ). Na poważnie, Wes ma potencjał i być może miałby pewne miejsce w piątce Wilków, gdyby nie to, że jego naturalną pozycją jest SF i tutaj zabiera mu minuty Beasley. Oczywiście od SF do SG nie taka daleka droga i Johnson (a także trenerzy Wolves) powinien pomyśleć nad „przebranżowieniem”. W odwodzie na pozycjach SG/SF mamy jeszcze Matrella Webstera, dobrego strzelca, który wyszedł spod skrzydeł Nate’a McMillana z Portland. W swoim najlepszym sezonie 2007/2008 był praktycznie etatowym starterem (70 z 75 meczów zaczął w pierwszej piątce) i zdobywał średnio ponad 10 punktów, trafiając solidne 39% zza łuku.
Podsumowując, jeśli zarząd klubu przekona w końcu do gry w NBA Rubio oraz dokona trafnego wyboru w drafcie 2011 (uważam, że najbardziej brakuje tam solidnego SG, ale znając logikę Davida Kahna pewnie wybierze gracza z pozycji PF/C) to Wilki mogą za rok, dwa włączyć się do walki o Play-Offs. Biorąc pod uwagę jednak to, jak mocny jest zachód NBA nie będzie to zadanie łatwe.